Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemyślenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemyślenia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 lipca 2013

1. Najpierw powoli...



 Skoro już wakacje obdarowały nas tak hojnie nadmiarem czasu trzeba go zainwestować. Brak inwestycji może zagrozić koniecznością zwrotu czasu roztrwonionego. A skąd ja wezmę tyle zbędnych dni? Tak więc wykupuję pakiet jedynaków próżniaków tj. inwestycja w siebie.

 Od początku lipca zaczęłam ćwiczyć. Nie po to, żeby w październiku wparować w mikroskopijnej kiecce i prężyć swe wdzięki, ale po to by wreszcie nie narzekać na to i owo. Oj gdyby od narzekania znikały zbędne cm to chyba bym zniknęła. Hop siup, ale tak dobrze nie ma. Ćwiczę codziennie skalpel chodakowskiej, który w  niedzielę wymieniam  na total fitness speed effect. Jednego dnia zgrzeszyłam, ćwiczenia opuściłam, bo w niemocy byłam, ot. Dzisiaj dodałam dodatkowe 10 minut ćwiczeń, bo lubię widzieć efekty teraz już. A to, że się człowiek trochę spoci...

 Do tego więcej czytam, bo zawsze rozpaczam, że w roku akademickim to czasu nie ma. Książki się mnożą, ale i kurzą.Więc korzystam. Niestety większość zostało w miejscu gdzie studiuję, ale może październik będzie łaskawy na doczytywanie. Wakacyjnie powracam do klasyków rosyjskich i się delektuję wieczornie.

 Cóż jeszcze? Piekę, gotuję, wygrzebuję jakieś filmy ze szczególną miłością do tych starych, czatuję na okazje kosmetyczne i ubraniowe. Do tego postaram się aby sierpień i wrzesień były miesiącami językowymi. Ale o tym wkrótce.

 Czyli nic nowego, czyli jak zawsze o wszystkim. Ale się podreperuję. Usuwam wariant narzekanie, z przerażeniem wciskam działanie.

źródło